Tak jak jakiś czas temu wspominałam, przeniosłam się na nową domenę. Co prawda, nie jest to jeszcze ostateczna wersja, gdyż w niedalekiej przyszłości będziecie mogli mnie znaleźć na justlikethat.pl, jednakże narazie mam problem z przeniesieniem się tam ze swoim blogiem. Rozwiązanie tego to kwestia maksimum tygodnia.
Niemniej jednak blog o nowym, odświeżonym wyglądzie już działa. W dalszym ciągu będę przenosić tam niektóre stare wpisy i pewnie niedługo zaczną się tam pojawiać również nowe notki.

Dziękuję wszystkim, którzy mnie tutaj odwiedzali i zapraszam po więcej na www.kasia-em.blogspot.com.
No właśnie. Dlaczego? Zdawałoby się że wszystko powinno być ok. Przecież trzymasz się jadłospisu, określonych porcji, starasz się nie podjadać. Czasami Ci się zdarzy, że pozwolisz sobie na małe szaleństwo i nic. Waga stoi... Aaaaa pierdziele to! Rzucam to w diabły. Gdzie moje kochane ciasteczka?!

Znasz ten scenariusz? Ja go znam aż za dobrze. Takich podejść do diety miałam conajmniej kilka jak nie kilkanaście. Chyba rzeczywiście każda kobieta zna temat diet i odchudzania od podszewki. Na czym drogie Panie i Panowie polega nasz problem z dietami? Ano polega on na tym, że zupełnie źle je postrzegamy.

Co oznacza słowo dieta? Wywodzi się z języka greckiego i można je przetłumaczyć jako styl życia, sposób odżywiania. My zaś często podchodzimy do terminu "dieta" jak do swego rodzaju kary. Z zazdrością i poczuciem niesprawiedliwości patrząc na wszystkich szczęśliwców, którzy bez ograniczeń mogą jeść to co lubią. Tak, my mamy pretensję do całego świata o to, że musimy przejść na dietę :D W skrajnych wypadkach wmawiamy sobie nawet, że obraz modelek czy aktorów w telewizji jest przekłamany, "wyphotoshopowany" i wogóle to oni wszyscy są tak naprawdę obrośnięci cellulitem od stóp do głowy.
Skąd się bierze u nas takie zniechęcające podejście? Pewnie stąd że nie chciało nam się nigdy zagłębić zbyt mocno w temat. Dieta nie powinna być kojarzona negatywnie. Nie powinna być dla nas trudna, męcząca czy też niesmaczna. W ten sposób to się nigdy nie uda.

Jest wiele sposobów by się oswoić z dietą. Wcale nie musi stać się to jednego dnia. Możesz codziennie powoli zmieniać swoje nawyki żywieniowe na lepsze. To już będzie krok do przodu.

  • Jeśli masz ogromną ochotę na np. jajecznicę z kiełbaską, to śmiało zjedz ją dziś. Przygotuj jednak sobie porcję o przynajmniej 1/3 mniejszą niż zazwyczaj. Nie zajadaj jej toną chleba. A jutro kup oliwę z oliwek zamiast zwykłego oleju i na niej smaż następnym razem.
  • Nie podążaj za czyimś jadłospisem. To nie ma najmniejszego sensu. Dieta ma odpowiadać Tobie, a nie Zosi z klatki obok. Ułóż ją tak by było w niej wszystko to co lubisz jeść, zmniejsz jednak porcje i zwróć uwagę na to by używać lekkich produktów. Zamiast samego majonezu do sałatki weź np. jogurt grecki i dodaj do niego łyżkę majonezu, zetrzyj ząbek czosnku, dodaj kilka kropel soku z cytryny, sól (odrobina), pieprz... Tadam! Wypasiony sos czosnkowy gotowy. Bez zmartwienia że opychasz się majonezem, który w składzie ma praktycznie sam olej! Nie wiem czy widzieliście kiedyś jak wygląda majonez zostawiony na talerzu na kilka godzin... Ale nie w lodówce. Zróbcie eksperyment i poświęćcie małą porcję. Widok jest tak zniechęcający, że odechciewa się go jeść. I dobrze.
  • Czytaj. Pogłębiaj swoją wiedzę. Samo: "zielone jest dobre", niewiele Ci da. Powinieneś dowiedzieć się jakie produkty można o jakiej porze dnia jeść, czego unikać wieczorem... Eksperymentuj. Odkryj jakie zestawy posiłków spełnią Twoje zapotrzebowanie i jednocześnie będą zgodne z zasadami zdrowego żywienia. 
  • Nie przekonuj się na siłę do niektórych produktów. Jeśli sam widok czegoś przyprawia Cię o gęsią skórkę, to... Nawet się do nich nie zbliżaj, bo tylko stwierdzisz że chcesz zjeść coś normalnego, smacznego i sięgniesz po coś, po co nie powinieneś.
  • Nie trzymaj w domu słodyczy. Planuj swoją listę zakupów. Jeśli będąc w sklepie przypadkiem zabłądzisz w zakazane rejony (ciastka, gazowane napoje itp.), to spójrz na swoją listę. Nie ma na niej niczego niezdrowego prawda? No właśnie. No to sio. Ten producent na Tobie nie zarobi.
  • Uświadom sobie, że to wszystko jest dla Ciebie. Nie dla męża/żony. Nie po to by komukolwiek coś udowodnić. Jeśli już, to możesz udowodnić sobie. Czy chcesz później żałować, że w młodości NIGDY nie miałeś takiej sylwetki o jakiej marzyłeś? Ja z tych samych powodów zapuszczam włosy. Są już do połowy pleców (mniej więcej) i choć są strasznie denerwujące, to nie zetnę ich, tylko będę o nie dbać najlepiej jak potrafię. Dlaczego? Bo zawsze MARZYŁAM o tym by mieć włosy aż za talię. Tym razem się nie poddam. Bo jak nie teraz to kiedy?
  • Nie oczekuj, że waga będzie spadać z dnia na dzień. To tak nie działa. Jeśli dieta ma być dla Ciebie dobra, satysfakcjonująca i zdrowa to potrwa trochę dłużej. Ale co masz do stracenia?
  • Zacznij ćwiczyć. Nie rób tego jednak "za karę". Takie nastawienie nie sprawi, że będziesz wytrwały w postanowieniu aktywności fizycznej. Znajdź takie ćwiczenia, które nie będą dla Ciebie męczarnią i które przedewszystkim możesz wykonywać. U mnie np niestety odpadają jednak wszelakie przysiady oraz obciążanie kolan. Cóż, znalazłam inne ćwiczenia. Co lepsze są dla mnie 100 razy przyjemniejsze niż przysiady, za którymi nigdy nie przepadałam. 
  • Dla lepszej motywacji, możesz robić sobie zdjęcia. Co 2 tygodnie lub nawet co miesiąc. Nie zawsze dostrzeżesz gołym okiem zmiany na swoim ciele w codziennej bieganinie, aparat pomoże Ci dostrzec, że jednak nie stoisz w miejscu.
  • A jeśli będziesz mieć chwilę zwątpienia... Napisz do mnie ;) Nie poddawaj się. Razem będziemy walczyć o sowje marzenia.